O podróżach i przynależności

Czas czytania: 3 minut

 

Ten tekst powstał pod koniec mojej samotnej podróży, w Porto Alegre, w Brazylii. Usiadłam wtedy w parku, z dużą dozą weny i inspiracji. W Porto Alegre byłam dokładnie dobę. Było to miasto tranzytowe, między Montevideo a Rio de Janeiro. W mojej głowie zaczęło gromadzić się dużo przemyśleń w związku z ostatnimi, dość intensywnymi, dniami.

W końcu mnie oświeciło. Zdałam sobie sprawę, że od lat czterech, nie poczułam przynależności. Nie wiem w sumie, czy kiedykolwiek ją czułam. Może urodziłam się z duszą włóczęgi i odkrywcy. Może nie dane mi było poczuć „tak, to moje miejsce”. Ale uczucia inności i odstawania potęgowały się we mnie najmocniej przez ostatnie, przełomowe w moich podróżach, lata. Usiadłam więc na trawie, w cieniu olbrzymiego drzewa, dokładnie takiego samego jak milion innych w parku, w którym właśnie się włóczyłam. Rozejrzałam się dookoła. Twarze obce jak wszystkie inne, które widuję. Śmiechy, rozmowy, zabawy – niby na wyciągnięcie ręki, a jednak lata świetlne ode mnie. Spojrzenia – puste, nic nieznaczące. Moja obecność – całkowicie przypadkowa. Upewniłam się. Nie, tu też nie należę. I zaczęłam pisać.

 

 

Gdy zaczynasz podróżować, w pewnym momencie odkrywasz, że przestajesz gdziekolwiek pasować.

W każdym miejscu jesteś po trochu obcy, nawet jeśli nazywasz to miejsce twoim obecnym domem. To dlatego, że twoje serce odnajduje wiele domów i wiele przynależności podczas podróży. Wszędzie czujesz się po trochu swojsko i po trochu zagubiony. Gdziekolwiek nie pójdziesz, odnosisz wrażenie, że nie pasujesz, odstajesz. Na początku myślałam, że to kwestia ubrań. Koloru skóry. Akcentu. Ale jak to w większości przypadków bywa – nie jest to zjawisko powierzchowne. Chodzi o coś więcej. Chodzi o ciebie, jako osobę. O to, kim się stałeś. A stawałeś się kimś innym z każdym miejscem, które odwiedziłeś, z każdą osobą, którą poznałeś, z każdym problemem, który napotkałeś. To naturalne.

Twoje serce podzieliło się na masę drobnych cząstek. A te cząstki porozrzucałeś po całym świecie. I nie chodzi tu o bluzę, którą zostawiłeś w autobusie. Ani skarpetkę, którą w pośpiechu pominąłeś przemieszczając się do następnego celu. Nie mówię też o upominku, który podarowałeś komuś ważnemu na pożegnanie ani o skradzionym pocałunku. Te części, które zostawiasz, to te drobne części twej osobowości, które bez twojej świadomości, wybierają sobie własne miejsca do zamieszkania. Jacy byśmy byli nudni, gdybyśmy byli stworzeni do życia w jednym miejscu, życia z jedną osobą, czy życia poświęconego tylko jednej pasji.

»Nasze osobowości są zbyt skomplikowane, aby można było je określić w jednej kategorii bądź poprzez pryzmat jednego czynnika.«

Często po prostu nie zdajemy sobie z tego sprawy dopóki nie wyruszymy w nieznane i nie odkryjemy jak wyjątkowe i nieoczekiwane części nas samych czyhają wewnątrz. Brzmi cudownie, chociaż nie zawsze tak jest. Nie zawsze odkrywamy coś, co chcieliśmy odkryć. Ale to wciąż jest częścią nas i musimy nauczyć się z tym uporać, tak jak się uporaliśmy ze wszystkim innym, co stanęło nam na drodze.

Podróże zmieniają. Wie to każdy. Mając dwadzieścia jeden wiosen na karku, czuję się co najmniej jakbym wkraczała w swoją pięćdziesiątkę. Interakcje z ludźmi pozwalają ci się zdefiniować w kategorii tego kim jesteś versus kim chcesz być. Pozwalają ci odnaleźć swoje mocne strony i nauczyć się z nich korzystać. Pomagają ci poznać swoją prawdziwą wartość. Do tego dochodzą próby – momenty wyzwań. Próby, podczas których jesteś testowany na swoją wytrzymałość. Próby, badające twoje granice (czyli świadomość tego, co możesz, co potrafisz, kim jesteś), które z każdym kolejnym wyzwaniem stają się coraz stabilniejsze i solidniejsze. Sprawiają, że stajesz się silny. Że wychodzisz ze strefy komfortu i z pewnością i samoświadomością budujesz swój charakter.

Piszę to, żebyś miał świadomość wszystkich zmian, które w tobie zachodzą. A zachodzi ich mnóstwo. Czasami po prostu są one trudne do uznania czy zaakceptowania. Nigdy nie czujemy się swojsko ze zmianami. I takie już ich piękno. Ale tak długo jak będziemy je wypierać, tak długo nie będą one mogły spokojnie się w nas zadomowić, tak długo będziemy odwlekać w czasie nasz samorozwój oraz tak długo nie będziemy w stanie wygenerować sobie wolnej przestrzeni na kolejne przeżycia.

To, co jest najtrudniejsze, a zarazem najbardziej wynagradzające w podróżowaniu to powroty. Powroty do miejsca, które nazywasz domem, niezależnie od tego czy bywasz tam cały czas czy może raz do roku. Powroty to momenty, w których zdajesz sobie sprawę, że wróciłeś inny. Że niebieskie ściany w twoim pokoju nie są już tak samo niebieskie. Że kotlet schabowy nie smakuje już tak samo.  I że już nigdy nie będziesz pasować tak, jak pasowałeś przed swoim pierwszym wyjazdem. Już zawsze będziesz inny.

 

Tagged with:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *